Archiwum 15 stycznia 2009


Opowiadanko...
15 stycznia 2009, 19:41

To opowiadanie jest również z netu...ale jest bardzo piękne...

 

Obudziłam się rano, popatrzyłam przez okno a moje oczy ujrzały wielkie, jeszcze pomarańczowe, słońce.

"Cudowny widok" - pomyślałam - "gdybym tylko miała z kim oglądać takie piękne zjawiska"

Tak... moje myśli już od dawna były skierowane tylko i wyłącznie na pewnym przystojniaku. Darek, bo tak miał na imię, był dla mnie wcieleniem anioła. Poznałam go na pewnej imprezie. Określiłabym go jednym słowem - BOSKI! Zakochałam się po uszy, ale co z tego jak i tak nie zwracał na mnie uwagi. Nie mogę powiedzieć, że jestem brzydka albo, że mam odstraszający oddech po prostu wygłupiłam się. Na wspomnianej już przeze mnie imprezie tak się przejęłam obecnością Darka, że siadając do jego stolika, rozlałam na jego cudne ciuchy sok pomidorowy... biedak miał, zamiast białych, czerwone spodnie i to jeszcze w kroku! Spaliłam się ze wstydu i z płaczem wyleciałam z pubu. Od tej pory mój luby patrzy na mnie spod byka. Och... wolę już o tym nie wspominać... Przeciągnęłam się i otrząsnąwszy się ze złego wspomnienia, poszłam się umyć. Po kąpieli poczułam się jak nowonarodzona. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam, no tak, Łukasz wcale mnie to nie zdziwiło. Łukasz odkąd pamiętam jest moim najlepszym przyjacielem.

Chodziliśmy razem do przedszkola, robiliśmy babki w jednej piaskownicy, byliśmy nierozłączni aż do podstawówki, rozstaliśmy się, jeśli chodzi o edukację dopiero w szkole średniej ale jeśli chodzi o przyjaźń to nadal jesteśmy jak brat i siostra.

"Cześć Łukaszku! Wejdź właśnie wykąpałam" - powiedziałam radośnie

"Czuję Karolinko. Pachniesz jak różyczka" - uśmiechnął się, ściągnął buty i zajął wygodne miejsce w moim pokoju.

Łukasz podobał się wielu dziewczynom, podobno ma w sobie to coś. Niestety mój przyjaciel nie miał szczęścia do kobiet. Jest zbyt romantyczny... to wystarczyło, żeby jego związki się rozpadały. Dziewczyny zdradzały go, nie umiały docenić jaki to skarb mieć takiego faceta.

Ja właśnie przebierałam się w drugim pokoju, kiedy Luck wparował jak oparzony. Zaczął krzyczeć. Ja zawstydzona, bo byłam tylko w staniku, a on z wielkim bąblem na szyi. Widać było, że nie tylko dziewczyny na niego leciały, niestety pszczoły też. Narzuciłam szybko na siebie bluzkę i zajęłam się biednym Łukaszkiem. Cóż, trzeba było wyciągnąć żądło... Mój przyjaciel piszczał jak szalony a ja starałam się delikatnie ulżyć mu w bólu. Gdy żądło już leżało na stole, wzięłam wacik, nasączyłam go octem i przyłożyłam do szyi Łukasza.

Kiedy już się trochę otrząsnął z tej całej sytuacji zapytałam się co go do mnie sprowadza.

"A co innego jak nie dziewczyny?" - wyżalił się Luck

"No tak..." - pomyślałam głośno i zrobiłam pytającą minę.

"Wiesz... - zaczął powoli - coraz częściej wydaje mi się, że nie znajdę tej jednej jedynej".

"Ale co ty gadasz! Przecież jesteś przystojny, romantyczny czasem trochę szalony i to wystarczy aby cię pokochać! Ja rozumiem, że ja mogę myśleć takimi kategoriami, że sobie nikogo nie znajdę. Przecież Darek nigdy nie zwróci na mnie uwagi."

" Hmm no tak po tej akcji w pubie, nie dziwię mu się" - powiedział po czym zaczśł się głośno śmiać. Przycisnęłam wacik z octem mocniej.

" Ałaaaaaaaaaa!!! - krzyknął - Karolina, już nic nie powiem, tylko bierz tę nieczułą łapę ode mnie".

Pokazałam mu język i udaliśmy się do mojego pokoju. Łukasz żalił się jeszcze przez moment. Postanowiliśmy dla lepszego nastroju przejść się na spacer do pobliskiego parku. Jak się później okazało, to był fatalny błąd. W parku bowiem zobaczyłam Darka z jakąś dziewczyną. Całowali się... przytulali... To był cios w samo serce. Pobiegłam do domu. Luck widząc całą sytuację rzucił się w pogoń za mną. Zastał mnie w domu... Drzwi były otwarte na oścież...ja leżałam na łóżku ze złamanym sercem. Płakałam jak bóbr.

Łukasz podszedł do mnie i delikatnie zaczął mnie głaskać po plecach. Próbował mnie pocieszyć ale cokolwiek powiedział, miało odwrotny skutek. Ryczałam jeszcze głośniej. Przyjaciel ocierał moje łzy a ja w głębi duszy dziękowałam mu, że nawet w takiej chwili jest przy mnie. Łzy pomału się kończyły. Łukasz ciągle był przy mnie.

"Dziękuję Łukaszku" - wydusiłam z siebie

"Za co Kwiatuszku?" - zapytał

" Za to, że zawsze jesteś przy mnie w tych najtrudniejszych dla mnie momentach"

"Po to są przyjaciele mój Kwiatuszku" - to mówiąc przytulił mnie do siebie a moje serduszko poczuło się bezpieczne. Zasnęłam. Nie mam pojęcia jak długo spałam ale gdy tylko się obudziłam, poczułam jak ktoś przebiera palcami po moich włosach. Popatrzyłam w górę... Łukasz. Moja twarz się uśmiechała.

"No nareszcie się obudziłaś" - powiedział Luck uśmiechając się do mnie jednym z tych zabójczych uśmiechów i ciągnął dalej - "Między czasie zdążyłem zrobić nam obiad. Pomyślałem, że będziesz głodna"

Miałam zdziwioną minę ale powiedziałam, że umieram z głodu.

Przyjaciel podał do stołu. Jak zobaczyłam te potrawy, które przyrządził to oczy mi sie szerzej otworzyły. Zupa pomidorowa i spagetti Bolonaise??? Łukasz tłumił w sobie śmiech. Nie rozumiałam za bardzo o co mu chodziło...

"Luck coś ty znowu wykombinował?" - zapytałam

" Zrobimy sobie pomidorową ucztę. Uczcimy twoją niezgrabność. Mam nadzieję, że Darek nie doprał tych spodni" - ryknął śmiechem Łukasz. Odziwo ja także.

" Po co mi taki facet jak Dariusz skoro mogę mieć lepszego" - pomyślałam a moje oczy skierowane były wprost w oczy Lucka. Uśmiechnął się do mnie i powiedział:

" Jedz już Karolinko bo będzie zimne"

"A tak, tak zagapiłam się, przepraszam" - powiedziałam i zarumieniłam się.

Dania były pyszne. Podczas jedzenia zapadła cisza.

Przyglądałam się Łukaszowi z zainteresowaniem. Hmm nigdy nie patrzyłam na niego z tej strony... Piękne zielone oczy były skupione na spagetti a delikatne pełne usta wciągały właśnie jedną nitkę makaronu. Włosy jak zawsze błyszczące, ułożone z wielką dokładności a. Popatrzył na mnie szybko odwróciłam wzrok w drugą stronę lecz Łukasz widział, że się mu przyglądam. Teraz ja czułam jak mnie obejmuje wzrokiem moje serce wyrywało się ale starałam się zachować spokój. Gdy już zjedliśmy pomyłam naczynia i przyszłam spowrotem do Łukasza. Usiadł bardzo blisko mnie. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego... serce mocno mi waliło, nie umiałam normalnie oddychać, coś wierciło mi dziurę w brzuchu, czułam jak obiega mnie gorąco.

"Jak zaraz nie wejdę pod zimny prysznic to się roztopię" - pomyślałam

Łukasz chciał zarzucić swoją rękę na moje ramię ale wybiegłam jak oparzona. Miał zdziwioną minę, nie wiedział o co chodzi. Wbiegłam do łazienki, rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic.

Po kilku chwilach usłyszałam pukanie do łazienkowych drzwi.

"Karolinko wszystko ok?" - dobiegał z zewnątrz troskliwy głos Łukaszka

"Tak, tak" - odpowiedziałam

Nawet nie słyszałam kiedy wszedł do środka. Odwróciłam się i stłumiłam w sobie krzyk. Zobaczyłam Łukasza. Patrzył na mnie a ja nie miałam się czym okryć.

"Masz piękne ciało" - powiedział rozpinajšc przy tym guziki swojej koszuli.

Ani się nie obejrzałam kiedy był już obok mnie. Zaczął mnie całować, przytulił mnie do siebie, popatrzył w moje oczy i powiedział:

" Karolinko nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem tej chwili, żeby cię dotknąć, pocałować, poczuć. Od dawna się w tobie kocham lecz nie chciałem wyjawiać mojego uczucia. Widziałem, że interesujesz się Darkiem. Kocham Cię Kwiatuszku.

Tak wiele chciałam mu powiedzieć w tej chwili ale zatkał mi usta namiętnymi pocałunkami.

Wyszliśmy spod prysznica. Łukasz wytarł mnie spijając każdą kroplę wody z mojego ciała. Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Kochaliśmy się. Był taki czuły, delikatny i kochany. Zasnęliśmy dopiero nad ranem.

Obudziłam się o tej porze co zwykle. Podeszłam do okna i zobaczyłam piękne, jeszcze pomarańczowe, słońce. Nagle ktoś objął mnie w pól... Łukasz... pocałował mnie w ramię i rzekł:

" Piękny wschód, prawie tak piękny jak Ty mój Kwiatuszku. Kocham Cię."

Na dobry początek...
15 stycznia 2009, 19:24

Na początek opowiadanie o miłości...co prawda nie wymyślone przezemnie tylko z neta...ale zawsze kiedy je czytam wyobrażam sobie siebie w roli głównej...Wg mnie jest ono piękne...:)Oto to opowiadanie:

 

Była, jak się wydawało normalną, zamkniętą w sobie nastolatką. Lubiła puszczać głośną muzykę i tańczyć- sama, uwielbiała też lody czekoladowe. Była śliczna, jednak z tego względu, że nie była otwarta na świat- nie miała przyjaciół, a w jej domu nie było tak kolorowo- jak to się wszystkim pozornie zdawało. Kiedy słyszała kolejną awanturę rodziców zamykała drzwi na klucz i siadała skulona w kąciku. Marzyła... Codziennie marzyła o kimś, komu mogłaby się chociaż zwierzyć, o kimś do kogo mogłaby się przytulić- jednak były to tylko nic nie znaczące fantazje... Jedyne, co lubiła w sobie to imię- Kornelia. Różniło się od wszystkich imion, tak jak jego właścicielka. Nie lubiła mówić, zawsze była oddalona od wszystkich i taka zamyślona, pewnie, dlatego nie potrafiła znaleźć sobie kogoś bliskiego...

Minął rok, wszystko jak zawsze leniwie posuwało się do przodu, jak zwykle. Można by powiedzieć, że jej życie jest nudne. Ale nie- tak wyglądało to tylko z pozoru. Kornelia uwielbiała tworzyć- miała w sobie nie jeden talent. Otóż jej delikatność i opadające na ramiona kręcone czarne loczki, sprawiały, że była ona jednym wielkim dziełem sztuki stworzonym przez ręce Mistrza. Jej buźka aniołka była nie do opisania i te czarne oczy, kryjące w sobie głębinę oceanu... Kornelia uwielbiała tworzyć- pisała wiersze i ślicznie malowała.

Pewnego jesiennego popołudnia, jak zwykle siedziała sobie na ławce w parku i rozmyślała, nic nie wskazywało na to, że tego dnia, wraz ze spadającym z drzewa czerwonym liściem w kształcie serduszka, jej życie diametralnie się odmieni. Ta jej delikatność i spokój rozsiewały wokół słodką aurę tajemniczości, ale mógł to dostrzec tylko drugi artysta. Dziewczyna jak zwykle pogrążona w swoim własnym świecie pełnym kolorowych motyli i uśmiechu, nie zauważyła, jak przysiadł się do niej na ławkę ktoś nieznajomy. Kiedy podniosła wzrok ze swoich czarnych butów, zauważyła, że ktoś z uśmiechem się jej przygląda... Zaskoczona i speszona, szybko wstała z ławki, jednak ów człowiek chwycił ją za ramię. Był to chłopak w wieku około 20 lat z niebieskimi jak niebo, oczami, które wydawałoby się prześwietlały dziewczynę na wylot. Kornelia nie zdążyła otworzyć ust, kiedy usłyszała głos, delikatny jak jedwab:
- Jestem Łukasz, czy... chciałbym Cię namalować, jesteś taka... inna niż to wszystko, co nas otacza.
- Ale ja...
- Nic nie mów- palcem zasłonił jej usta i wyjął z torby pędzle, farby, oraz płótno,
Miała ochotę krzyknąć, że on sobie za dużo pozwala, ale znów poczuła palec na swoich ustach i usłyszała ciche- Ciiii... Speszona i zawstydzona zupełnie nie wiedziała, co zrobić, miała ochotę wstać i pobiec przed siebie, ale coś mocno przykuło ją do ławki, tak, że nie mogła się ruszyć. Tysiące myśli biło jej się w głowie. Natomiast chłopak stanął naprzeciw niej i zaczął malować. Dziewczynie wydawało się, że trwa to wieczność... Kiedy skończył po prostu spakował się i poszedł sobie... Kornelia zupełnie zaskoczona tą sytuacją, wstała i poszła w stronę domu. Zupełnie nie wiedziała, co o tym myśleć. Była przerażona.
Kiedy przyszła do domu, postanowiła wziąć kąpiel i położyć się spać, by jak najprędzej zapomnieć o tym niedorzecznym zdarzeniu.

Obudził ją chłód i czyjś oddech. Kiedy otworzyła oczy zauważyła, że ów chłopak siedzi przy jej biurku i bacznie jej się przygląda. Chciała krzyknąć, ale nie mogła, coś sprawiało, że nie umiała otworzyć ust. Co czuła? Najpierw strach, ale po chwili nieopisaną radość- czego nie chciała przyjąć do wiadomości. Chłopak podszedł i po prostu ją przytulił, oraz szepnął do ucha:
- Nie bój się. Jesteś moim aniołem.
Kornelia sama nie wiedziała, kiedy jej ręka znalazła się na jego twarzy. Ujrzała wtedy najpiękniejszy na świecie uśmiech. Chciała przerwać niezręczną ciszę, ale nie mogła otworzyć ust. Po chwili nikogo przy niej nie było.- Czy to był tylko sen?- pomyślała, ale jej wątpliwości rozwiała kartka leżąca na biurku, na której widniał napis „jesteś moim aniołem”.

Rano, schodząc z łóżka poczuła pod swoimi bosymi stopami płatki róż, już sama nie wiedziała, co się dzieje, ale nie czuła już przerażenia, tylko spokój i chęć spojrzenia mu w oczy. Sama nie rozumiała swoich myśli.

Po śniadaniu, jak zwykle wybrała się do szkoły. Przed jej domem czekał już on. Nic nie mówiąc wziął ją za rękę i odprowadził na lekcje. Ona chciała spytać o obraz, jednak wydawałoby się, że chłopak zniknął.
- No cóż teraz będę musiała skupić się wyłącznie na lekcjach, choć nie będzie to łatwe- pomyślała.
Kiedy zadzwonił upragniony dzwonek, wybiegła przed szkołę i poczuła że ktoś zasłonił jej oczy. Uśmiechnęła się sama do siebie, odwróciła i rzuciła mi się na szyję- sama nie rozumiała tego, co zrobiła.
- Chodźmy- szepnął jej do ucha.
- Ale gdzie?
- Ciii...
Szli prosto przed siebie, aż w końcu znaleźli się w parku na ławce, na której wiedzieli się po raz pierwszy. Siedzieli trzymając się za ręce. Wstali.
- Pójdź ze mną coś Ci pokażę... Łukasz zaprowadził ją do swojego małego królestwa- do domu. Było w nim pełno obrazów, tak pięknych, jakich jeszcze w życiu nie widziała.
- Wejdź- otworzył drzwi do jednego z pokoi.- Usiądź, przyniosę coś do picia.
Ona wiedziała, że coś się stanie, miała ochotę go pocałować.
- Zaczekaj- pociągnęła go za rękę. I przytuliła się do niego mocno, a jej usta powędrowały w kierunku jego ust.
- Kornelia...
- Ciii... Teraz Ty nic nie mów- zaśmiała się dziewczyna.
Kiedy ona delikatnie całowała jego usta, on pociągnął ją na łóżko, które było pokryte płatkami przeróżnych kwiatów, nie wiadomo skąd nagle popłynęła cicha muzyka.
Oboje nie zapomną tego szczególnego dnia. Widział cudowne płomienie w jej oczach- płomienie miłości.
Po chwili szepnął jej do ucha:
- Chodź, coś Ci pokażę, już czas. Wyciągnął z szafy płótno, na którym miał być jej portret, ale kiedy odwrócił je w stronę dziewczyny, ukazała się na nim twarz anioła o czarnych lokach, a pod spodem widniał napis: „Wyjdziesz za mnie? Kocham Cię”...
Kornelia w odpowiedzi poprosiła o czyste płótno, namalowała twarz Szczęścia a pod spodem umieściła słowa „Tak”... A z jej oczu popłynęły łzy radości.

KOMENTUJCIE!!!

hey
15 stycznia 2009, 18:43

Hey wszystkim :) Mam na imię Kasia, mieszkam niedaleko Krakowa, mam 15 lat. Interesuję się zagadkami świata i zjawiskami paranormalnymi ;). Lubię słuchać muzy, np. techno, hip-hop. Moja najlepsza qmpela ma na imię Kamila. Zawsze na nią mogę liczyć.To tyle o mnie.

Teraz trochę o blogu.

To będzie blog ,,o wszystkim i niczym"...o radościach i kłopotach...o szkole, przyjaźni...historiach prawdziwych i zmyślonych...o mojej najlepszej kumpeli i o mnie...o milości wzajemnej i bezwzajemnej...Krótko mówiąc o radościach i smutkach współczesnych ludzi. ^_^

LaughingLaughingLaughing Zapraszam!!!LaughingLaughingLaughing